rozdział VII

Dokończmy tą historię! 😉 Miłego czytania.

******

          Głęboko nabrałam powietrzna w płuca, przeciągając się powoli i otwierając moje ciężkie, zaspane powieki. Powitał mnie deszczowy jesienny poranek, który przywoływał dość ponury nastrój. Nie mam nic do zimnych kropel spadających z nieba, ale bardziej lubię dotyk promieni słońca. Z wielkim bólem wstałam, przywitałam się z rodziną i z grzanką w ustach przekroczyłam próg mojego domu. Ach! Tak bardzo nie chce mi się nic.. Jednak jeśli znowu się spóźnię, to Szkieletor mnie chyba zabije. Jakimś cudem udało mi się dotrzeć na miejsce równo z dzwonkiem, a to wszystko dzięki Takeru, który zagadał profesora, zanim ten zdążył odtworzyć drzwi do tak zwanej „sali tortur”, czyli klasy historycznej. Złoty chłopak, będę musiała mu się jakoś odwdzięczyć. Uspokoiłam oddech, siadając w ławce przy oknie. Nareszcie chwila spokoju. Zerknęłam przez szybę, kiedy tylko do moich uszu dotarł dźwięk nudnego monologu na temat I  wojny światowej. Widok chłopców grających w deszczu w koszykówkę jakoś niespecjalnie mnie zdziwił. Ich wuefista to prawdziwy potwór, kochający tę grę na wolnym powietrzu. Tak jak powiedziałam, niespecjalnie mnie to zdziwiło, aż do czasu gdy zobaczyłam chłopaka ze srebrnymi włosami, przemoczonego do suchej nitki. Wytrzeszczyłam oczy kiedy skoczył na co najmniej metr i zrobił naprawdę dobry wsad za dwa punkty. Jego przeciwnicy, moi koledzy, mieli przerażone miny i wręcz odsuwali się, gdy biegł, by zdobyć kolejnego kosza. Przyznam, że i mnie nie spodobał się obłąkany uśmiech na jego twarzy, który przecież widziałam z tak daleka. Nie chciałabym znaleźć się na ich miejscu.. A jednak z podziwem obserwowałam to, jak bardzo się stara oraz daje z siebie wszystko. Mojej uwadze nie umknęły również idealnie wyrzeźbione mięśnie, które widoczne były poprzez koszulkę przyklejającej się do jego ciała. Po chwili zdałam sobie sprawę, że przygryzłam swoją wargę, z której uleciało już odrobinkę krwi. Muszę wyglądać naprawdę idiotycznie..

-Panno Aino!- usłyszałam zdenerwowany głos nauczyciela i natychmiast drgnęłam niespokojnie. Spojrzałam niepewnie w groźne oczy Szkieletora, które aż kipiały ze złości- Wołam Cię młoda panno już piąty raz! Jeśli tak bardzo interesuję Cię gra tych chłopców, to zapraszam. Pójdziemy zapytać, czy wezmą panienkę do drużyny!

-Co?- w moich błękitnych oczach wszyscy zobaczyli ogromne przerażenie- Ale.. Panie profesorze- jęknęłam, patrząc na kropelki deszczu leniwie spływające po szybie- Nie bądźmy dziećmi, już będę grzeczna..

-Dziećmi?!- warknął i wyciągnął mnie z ławki, ciągnąc za ucho- Kogo nazywasz „dzieckiem” panno Aino? Za mną, ale to już! Może to Cię czegoś nauczy- nie zważając na moje protesty i biadolenia, wyszedł nadal trzymając mnie za uchom które zdążyło zrobić się już dorodnie czerwone.

******

                Czułam się jak idiotka, gdy Szkieletor prowadził mnie przez szkolne boisko prosto na orlik. W duchu łudziłam się jeszcze, że to tylko sen, a ja zaraz obudzę się w moim ciepłym łóżku. Niestety, moje nadzieje okazały się złudne. Dotarłam na boisko gdzie chłopcy prowadzili zacięty mecz pod czujnym okiem nauczyciela. Nie widziałam jednak Yatena, co było akurat bardzo pocieszające.

-Trenerze- powiedział mój historyk, zmuszając mnie bym godnie i pokornie skłoniła się przed wuefistą. Ta panienka ma do pana pytanie.

-No słucham- mruknął niskim głosem. Nie spodobało mu się najwidoczniej to, że męska część publiczności nie była już zainteresowana grą tylko moją osobą. Gdy milczałam, Szkieletor walnął mnie „delikatnie” ręką przez głowę.

-Auć!- warknęłam i poczęstowałam profesorka jednym z moich soczystych, urażonych spojrzeń- Dobra, już dobra. Panie Trenerze.. Czy.. Yyy.. Też mogłabym.. Zagrać?- Nauczyciele porozumieli się wzrokiem, a ja morzyłam abym zapaść się pod ziemie, tak głęboko jak tylko się da.

-Nie ma problemu- rosły mężczyzna przeniósł wzrok na swoich uczniów- Która drużyna bierze tę małą?- zerknęłam na nich ale oni znali moje możliwości sportowe. Byłam dobra w siatkówkę ale inne gry to w moim wykonaniu totalna porażka. I gdy zobaczyłam, że nie specjalnie chcieli mnie w drużynie, pomyślałam, że może wyjdę z tego obronną ręką. Marzenie ściętej głowy..

-Ja ją wezmę- usłyszałam głos, który zmroził mi krew w żyłach. Odwróciłam się i tuż przed sobą napotkałam to przerażające, a piękne za razem spojrzenie zielonych oczu.

-Jesteś pewny Kou?- nauczyciel nie krył swojego zdziwienia, co swoją drogą nie było zbyt miłe z jego strony- Ale wiesz, że to Aino Minako, prawda?

-Tak, zdaję sobie z tego sprawę- obdarzył mnie ciepłym uśmiecham, po czym ustawił na środku pola, wskazując moją pozycję.

-Co ty wyprawiasz?- szepnęłam- przecież ja cię zrujnuję!

-Nie mamrocz Minako- położył swoją dużo dłoń na mojej głowie i rozczochrał mi fryzurę, którą i tak już doszczętnie zmoczył deszcz- Wierzę w ciebie!- Krzyknął, a ja stałam tam, kompletnie sparaliżowana. Oddalił się na pozycję defensywną, straciłam go z oczu. Mała, bezbronna owieczka pośród stada wygłodniałych wilków. Nie było jednak tak strasznie. Nie dostałam żadnej piłki, co bardzo mi pasowało. Grali, nie zwracając ma mnie większej uwagi. Aż do czasu.. Wszystko działo się tak szybko.

  Nie wiem jak, kiedy i w jaki sposób. Pomarańczowa piłka znalazła się w moich drobnych dłoniach. Zamarłam w jednej chwili. Ktoś krzyczał „Nie stój tak! Podaj! Co tak stoisz?!”. Tyle różnych głosów.. Ukucnęłam, piłkę położyłam przed sobą  i uszy zakryłam rękami. Tak bardzo żałosna.. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Satoru, który biegł w moją stronę z szyderczym uśmiechem. Chciał mnie jeszcze bardziej upokorzyć, zawsze uwielbiał mnie dręczyć. Już słyszałam te śmiechy.. Satoru zatrzymał się jednak gdy przede mną staną Yaten, z szeroko rozłożonymi ramionami.

-Zejdź mi z drogi przybłędo- usłyszałam.

-Zmuś mnie- głos Yaten aż drżał ze złości. Zmartwiło mnie to. Nie chciałam żeby wdawał się przeze mnie w jakiekolwiek kłopoty. Wstałam więc na chwiejnych nogach. Wyciągnęłam rękę, by dotknąć jego pleców, chciałam go w ten sposób uspokoić choć trochę. Ale coś mi w tym przeszkodziło. Przed oczami zobaczyłam niewyraźne postacie, słyszałam jakieś niezrozumiane głosy.. Tylko nie to! Nie mogę teraz tego zrobić! Nie mogę..

******


No i proszę 🙂 Pojawiło się coś nowego.. Co wy na to?

26 thoughts on “rozdział VII

  1. dziekuje bardzo za piekny rozdział :))) oj ta minako oberwala za patrzenie na yatena 😛 (tez bym tak zrobiła ) jestem w szoku ze yaten wziol minako do drużyny i stanoł w jej obronie cos pieknego :)))) no to teraz juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdziału pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny buziaczki :** :))))))

  2. ja jestem bardzo zadowolona aby tak dalej i częściej proszę zwłaszcza że siedzę teraz na zwolnieniu i mam dużo wolnego czasu pozdrawiam

  3. przepraszam ze się tak narzucam ale bardzo mi zależy żebyś pisała dalej i dokończyła to opowiadanie :))) i z jednej jednorazówki bardzo bym chciała żeby to było opowiadanie :))) (Świat według Aino ) ja będę czekać ile się da na rozdział ino bardzo proszę nie rezygnuj z pisania ( jak bys chciała porozmawiac to sie odezwij na maila) pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny i uśmiechu :)))

Dodaj odpowiedź do patka Anuluj pisanie odpowiedzi